Z samego rana nerwówka, ledwo siadłem na rower kicha w przednim kole. Po wymianie dętki i napompowaniu koła nowa niespodzianka, zgubiłem magnesik do licznika. Pytam sie kolegów i jest, mój największy rywal z grupy M-6 daje mi magnesik ze swojego koła zapasowego. Wielkie dzięki Janku. Na start przyjeżdżam 2 minuty przed czasem. Start i zaraz wyrywam do przodu za dwoma młodszymi kolegami. Jeden mi odjeżdża ale z drugim (nr183) dość długo jedziemy razem. Na 20 km dogania mnie Jacek z grupy M-4 i jeszcze jeden młody kolarz z grupy M-1. Na 38 km nie wytrzymuję tempa i powoli zaczynam odstawać, Jacek próbuje mnie jeszcze mobilizować ale górka nie pozwala na tak szybką jazdę z młodymi. Wjeżdżam na PŻ porywam banana i jadę dalej. Parę kilometów dalej Doganiam Jacka którego spotkał duży pech, dostał kichę a nie zabrał dętki. Ktoś pożyczył mu dętkę, ktoś inny pompkę i jak skończył to ja akurat dojechałem. Jacek znów forsuje tempo itak wspólnie kilkanaście kilometrów jedziemy razem. Ostatnie dwie górki, Jacek odrywa się ode mnie, jadę samotnie aż do Polańczyka. Przed metą zrywam się jeszcze i mijam jakiegoś kolarza. Wpadam na metę, wynik 2.43,36 dystans z licznika 77 km. Chwilę czekam na mecie aż przyjedzie Janek, minęły 4 minuty i jest. Wynik 2.43,52 o 16 sekund jestem lepszy. Czekam jeszcze chwilę i jest potwierdzenie, wygrałem w grupie M-6 a w open zająłem 14 miejsce na 104 sklasyfikowanych zawodników. Cieszę się niezmiernie z tego 14-go miejsca. Na zakończeniu imprezy organizatorzy się nie popisali, zamówili za mało pucharów i zrobiło się nieciekawie. Do tego zgasło światło przy występie zespołu country a więc wkurzony pojechałem do Kolegi Romana do Tyrawy.
Do Wisły dojechałem samochodem. Ruszam w kierunku Kubalonki, żeby sprawdzić stan remontu drogi. Niestety, nowego asfaltu nie widziałem, po 5-ciu kilometrach trzeba było wrócić z powrotem. Chyba w tym roku na Kubalonkę się jeszcze nie pojedzie po nowym asfalcie. Droga na Salmopol rewelacyjna, częściowo nowy asfalt. Nowa skocznia w Malince robi wrażenie, za dwa dni zawody. Od Wisły do przełęczy jest 12 km, z tego ok 6,5 km o nachyleniu od 8 - 12 stopni. Na przełęczy krótki odpoczynek i ruszam z powrotem. 6,5 km jadę z szybkością 60 do 65 km/godz, potem spokojniej około 40 km/godz. W środę wyjeżdżam w Bieszczady.
Trasa Rybnik-Żory-Osiny-Warszowice-Pawłowice-Bzie-Jastrzębie-Świerklany-Boguszowice-Meksyk-Hacjenda. Spokojne ładowanie akumulatorów przed ostatnim maratonem w Polańczyku. Jutro jazda w górach, przez przełęcz Salmopol do Szczyrku i z powrotem.
Trasa Rybnik-Orzepowice-Rudy-Pilchowice-Wilcza-Książenice-Kamień-Ligota-Meksyk-Hacjenda. Spokojnie, bez forsowania tempa powoli odzyskuję formę z przed choroby.
Trasa Meksyk-Jejkowice-Orzepowice-Gotartowice-Świerklany-Jankowice-Boguszowice-Brzeziny-Meksyk. Troche poczułem się lepiej, zrobiłem małą rundkę dookoła Rybnika, ale po powrocie do domu znowu czuję nawrót gorączki (37,5).
Na rowerze górskim zacząłem jeździć w 1992 roku. Tak mnie to wciągnęło że 10 lat później przesiadłem się na szosówkę i zacząłem się ścigać na szosie w kategorii masters. Moje najlepsze wyniki to 1-sze miejsce w maratonie tarnowskim w 2004 r i dwa razy drugie miejsce w wyścigu na górę Żar w 2005 r. W roku 2007 startowałem w czterech supermaratonach, gdzie trzy razy byłem czwarty, a raz drugi (Kołobrzeg) w swojej kategorii wiekowej. W roku 2008 startowałem w czterech maratonach, z czego trzy wygrałem a raz byłem drugi w swojej kategorii wiekowej. W roku 2009 planuję wystąpić w 5 maratonach: Trzebnica, Istebna, Zieleniec, w mistrzostwach Polski w Gryficach i maraton Polańczyk. Do tego parę startów w mastersach, w tym w górskich MP. Pozdrawiam odwiedzających mój profil.
1. Trzebnica - pierwsze miejsce w żądełku.
2. Gryfice - pierwsze miejsce w MP w jeździe na czas na dyst. 41 km.
Gryfland - pierwsze miejsce w mini maratonie.
3. Istebna - szóste miejsce w mini maratonie.
4. Zieleniec - drugie miejsce w mini maratonie.
5. Polańczyk - pierwsze miejsce w mini maratonie.
Niestety, dość poważna operacja wyeliminowała mnie w tym roku z uczestnictwa w wyścigach i maratonach. Ale już po dwóch miesiącach po operacji wiadłem na rower i rekreacyjnie przejechałem po kilkanaście kilometrów. Może w przyszłym roku wrócę na trasę jakiegoś maratonu. Na razie najważniejsze jest zdrówko. Pozdrowery dla odwiedzających mój profil.